"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście."

sobota, 3 września 2016

Sophie Hannah "Inicjały zbrodni"


Okładka książki Inicjały zbrodni. Agatha Christie 

Już kiedy byłam w gimnazjum zakochałam się w kryminałach A. Christie. Wierzę, że to właśnie te książki w pewien sposób ukształtowały mój gust czytelniczy. Najbardziej lubiłam oczywiście cykl z Poirotem i długo wzbraniałam się przed przeczytaniem Kurtyny
Kiedy znalazłam informację o planowanym wydaniu Inicjałów byłam zdziwiona... Jeśli mam być szczera, to w zasadzie pomysł nie przypadł mi do gustu. Dla mnie Christie, jej styl, postaci, pomysły... to unikat i nie chciało mi się wierzyć, że coś dobrego może z tego wyniknąć. Niemniej jednak śledziłam wszystkie informację na ten temat. Kiedy natknęłam się na ebooka w jednej z księgarni internetowych w zasadzie w ostatniej chwili powstrzymałam się przed kupnem ... Egzemplarz, który posiadam dostałam od przyjaciółki na urodziny. Wiedziała, że uwielbiam Christie, zna zasoby mojej biblioteczki i sprezentowała mi tą pozycję. Książkę wielokrotnie trzymałam w dłoniach i odkładałam na półkę, w końcu po roku rozterek przyszła na nią kolej...

Jako fanka Poirota mam mieszane uczucia po tej lekturze. Niewątpliwie więcej rzeczy jest dla mnie na minus. Sam pomysł na historię - w tym przypadku A. Christie - jest ciekawy, natomiast z realizacją gorzej... Książka posiada wszystkie najważniejsze elementy jakie charakteryzowały kryminały o Poirocie, sam bohater również stworzony idealnie według schematu, książka  wpasowuje się także we wzorce kryminału klasycznego. No właśnie... mam wrażenie, że te wszystkie elementy zostały rozpisane na liście a potem bez ładu i składu ze sobą posklejane w całość. Wielokrotnie miałam wrażenie, że nic się nie dzieje a ja non stop czytam to samo, czasem po prostu sparafrazowane. O ile w pierwszej części, na siłę, można doszukiwać się jakiejś konsekwencji pisania, to w drugiej nawet wyjątkowy entuzjasta jej nie znajdzie. W zasadzie wydaje mi się, że można by bez żadnej szkody połowę treści wykreślić. W niektórych częściach nie potrafiłam także znaleźć uzasadnienia dla zmian narracji z 1 osobowej na 3 osobową i odwrotnie. Oczywiście zmiany narracji są charakterystycznym elementem Christie, ale w tym przypadku budziły moje wątpliwości. 

Książki o Poirocie zawsze mnie intrygowały, wciągały i fascynowały a ta w zasadzie irytowała. Jeśli miała bym jednak wskazać jakieś plusy: cieszę się, że autorka wprowadziła zupełnie nowego bohatera czyli Edwarda Catchpoola, detektywa Scotland Yardu. Miał być on zastępstwem dla Hastingsa - przyjaciela Poirota z tomów Christie. Mimo tego, że Catchpool nie jest postacią porywającą, ten zabieg jest dla mnie na plus, bo dzięki temu autorka uniknęła kolejnych porównań do Aghaty i wprowadziła inny punkt widzenia, czym można by zawsze wytłumaczyć niektóre gafy. Sam Poirot momentami miewał przebłyski swojego geniuszu, chociaż dużo mu brakowało do oryginału. 

Ze względu na nieidealnego Poirota i jego małe, szare komórki nie oceniam książki jednoznacznie negatywnie, bo jednak wzbudziła mój sentyment i zatęskniłam za Małym Belgiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz