"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście."

sobota, 8 lipca 2017

Ewelina Dyda "Zła waluta"


Okładka książki Zła waluta



Po przeczytaniu książki, kiedy wyczytałam, że był to debiut autorki szczerze mówiąc zdziwiłam się. Debiuty bywają różne – ten moim zdaniem był bardzo udany, mimo tego, że do książki nastawiona byłam sceptycznie. Moją niechęć wywołała zapowiedź, że całość utrzymana jest w klimacie „noir”. Przeważnie jeśli mamy do czynienia z takimi zapowiedziami, to po lekturze jesteśmy rozczarowani. Ta książka zaskoczyła mnie na plus!

Akcja dzieje się w Tarnobrzegu, a bohaterem jest prywatny detektyw Jakub Rau. Zagadka z jaką przyjdzie mu się zmierzyć zaczyna się od śmierci młodej dziewczyny. A w zasadzie morderstwa, bo zostaje ona wypchnięta z balkonu. Jako osoba podejrzana aresztowany zostaje chłopak ofiary. A Jakub Rau podejmuje się zbadania sprawy na zlecenie matki chłopca. Oczywiście sprawa, wraz z kolejnymi stronami powieści robi się bardziej skomplikowana. Tematyka na pewno aktualna, podejrzany ma korzenie arabskie także przedstawiony został kalejdoskop odczuć Polaków w stosunku do obcokrajowców i emigrantów. 

Faktyczne książka posiada elementy „noir” i wcale nie musimy się ich mocno doszukiwać. Co więcej, jest to wpisanie tego stylu w realia życia w Tarnobrzegu. Zresztą cała historia jest bardzo rzeczywista, nieprzerysowana i idealnie wpisana w realia i tło życia w normalnym polskim mieście. Nie mamy tu wybuchów, wyskoków, strzelanin. Mamy za to codzienne życie. Ludzi taki samych, jakich i my spotykamy na co dzień, na ulicach naszych miast. Detektywa, który dorastał, wychowywał się w tym mieście. Zna ludzi, ludzie znają jego. Jedni go nie lubią, a inni podczas spotkań na ulicy mierzwią mu włosy na głowie jak małemu chłopcu. Całość jest spójna i bardzo dobrze opisana. Akcja toczy się tak, jak toczy się życie w małym mieście, nie liczmy więc na błyskawiczne zwroty i ciągłe napięcie, co nie znaczy, że nie jest ciekawie. 

Postać detektywa również od razu wzbudziła moją sympatię. Bardzo podobały mi się jego cyniczne, ironiczne przemyślenia. Bo należy dodać, że to właśnie z jego perspektywy poznajemy kolejne wydarzenia (plus wtrącenia innych osób). W moje gusta na pewno wpisuje się jego czarny humor. 


Na minus: dużo powtórzeń – chwilami jest to bardzo irytujące, niektóre dialogi wydawały się nieco sztuczne i zmiany narratora, dla mnie zabieg niepotrzebny i denerwujący.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz