"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście."

środa, 29 lutego 2012

Tydzień tym razem zaczął się dla mnie od wtorku. I nie był to udany początek, wyszłam z domu z samego rana, wróciłam późnym wieczorem, w kompletnie przemoczonych butach, ociekającej deszczem kurtce i z humorem adekwatnym do pogody za oknem. Zaserwowałam sobie jednak poprawiacz humoru - zupę marchewkową:) - i tylko dzięki temu, nie spisuje tego dnia całkowicie na straty. Poprawiacze humoru bywają różne: czekolada biała, pistacjowa i migdałowa, czekolada na gorąco a czasem pizza. Co takiego jest więc w zupie z marchewki (skoro nie ma w niej czekolady :) ), że poprawia humor? Intensywny, przepiękny kolor, kompletnie odmienny od szarówki za oknem. Niesamowicie rozgrzewający smak z chili i grzanki do chrupania:) Czego chcieć więcej?:) Nie wiem jak to się stało, że przez tyle lat mojego życia nigdy nie jadłam kremu z marchewki. Zupa z buraków, pomidorów, cebuli ale z marchewki, która zawsze jest pod ręką nigdy! Na szczęście odkryłam ją jakiś miesiąc temu i polecam wszystkim:) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz