Cierpię aktualnie na przewlekły brak czasu, stąd moja nieobecność na blogu i straszne zaległości w lekturze waszych. Dzisiaj troszkę nadrabiam, co stawia mnie w nieco lepszym świetle:) Zaczął się u mnie typowy rozgardiasz świąteczny: sprzątanie, mycie okien, a że idzie to w parze z codziennymi obowiązkami i zawirowaniami różnego typu w mojej rodzinie, to wieczorem nie mam już sił na nic. Na szczęście jeszcze dwa dni i wracam do żywych. Tymczasem zmykam i pozdrawiam wszystkim walczących z porządkami!
Każdego roku, już po świętach zastanawiam się "po co mi to było ?". Zrywam się, szykuję, myję, pucuję, a po świętach jest wszędzie totalny syf i jeszcze raz muszę wszystko robić (no może prócz okien :)).
OdpowiedzUsuńWariujemy moja Droga Koleżanko :), a później nie mamy siły już dla siebie !
Wracaj !!!